Zapisałam sobie kiedyś w moim notesiku rzeczy, które warto zrobić przynajmniej raz w roku. Zapisałam także pytania na które warto odpowiedzieć sobie przed wybiciem północy tej niezwykłej nocy. I?
I boję się je przeczytać. Boję się odpowiadać, by się nie rozczarować.
Bombardują mnie wokół listy noworocznych postanowień, których de facto nigdy nie robiłam. Wolę przemyśleć sobie rok, który faktycznie przeżyłam - w dniu urodzin jestem bardziej skora jakoś podsumować te ostatnie 365(6) dni, wyciągnąć wnioski i nieśmiało postawić sobie cele.
Od całkiem niedawna mam jednak swój mały rytuał. Tuż na końcu lub już na początku roku, otwieram słoik. Słoik w którym inni kiszą ogórki a ja kolekcjonuje chwile. Mój SŁOIK SZCZĘŚLIWOŚCI.
A w nim znajduję dużo wspólnych pięknych momentów - naszą ekscytację z tworzenia ślubnych obrączek, kolejne płyty winylowe, randki na śniadanie. Duże osiągnięcia - jak zdobycie prawo jazdy; i małe - nasz pies zaczął podnosić nogę ;) Spełnione marzenia w postaci lotu na paralotni i niespodzianki urodzinowej z wymarzonym ogniskiem.
Końcówkę tego roku i całą armię tych szczęśliwych chwil, bardzo stara się przyćmić mój "reaktorek" - jak nazywa mój natłok zbędnych myśli mąż. Jednak - walczymy.
Na 2016 chcę jednego.
2016 bądź piękny