URODZINY
6/22/2016 07:19:00 PM
Wczoraj świętowałam kolejny rok życia. Skończyłam 27 lat i postanowiłam być dumna ze swojego wieku. Tym bardziej, że czuję się na kilka lat mniej. To co straciłam i co było jest przeszłością, której nie zmienię. Ale przyszłość jest w moich rękach, a wspominać będę tylko to co dobre i radosne.
Przez ostatni rok spełniłam kilka swoich marzeń, odkryłam parę pięknych miejsc, zaakceptowałam niektóre fakty - zobaczyłam, posmakowałam, dotknęłam, PRZEŻYŁAM.
Jak już wspomniałam w noworocznym poście, w dzień urodzin jestem bardziej skora podsumować ostatni rok. Podsumować - brzmi bardzo stanowczo i surowo, i tak jakby już nic nie miało się wydarzyć! Więc może inaczej...
Chciałabym się z Wami podzielić tym, co miłego i pięknego spotkało mnie przez ostatni rok :)
Po pierwsze - stworzyłam swoją rodzinę. Znaczy - stworzyliśmy! Pełnoprawną, ze swoim dwuczłonowym nazwiskiem. I tutaj spełniłam parę swoich marzeń, przeżyłam mnóstwo radości i nacieszyłam się pięknem wokół. Był piękny ślub plenerowy i cudowne wesele. Kolorowe kwiaty, wstążki, ślubne różdżki. Pyszne jedzenie, świetna (najlepsza!) muzyka, cudowny pierwszy taniec: walc wiedeński do muzyki ze "Śpiącej królewny". No i w tym wszystkim my - piękni, uśmiechnięci, przepełnieni miłością i szczęśliwi! 11 lipca stworzyliśmy rodzinę 2 + pies!
Po raz pierwszy leciałam samolotem, spędziłam pierwsze w życiu wakacje za granicą, byłam na Santorini, pływałam w morzach innych niż Bałtyk (cudowna kąpiel podczas pełni!). Płynęłam ogromnym katamaranem, odbyłam lot na paralotni.
Dostałam pracę marzeń, buduję dom, zaczęłam sama jeździć samochodem (i lubię to!).
Zorganizowałam remont salonu, skręciłam sama cztery krzesła i uwielbiam siedzieć przy naszym stole.
Wypróbowałam mnóstwo nowych przepisów kulinarnych i zaczęłam piec ciasta i ciasteczka ku uciesze wszystkich nimi obdarowanych ;) Upiekłam pierwsze bułeczki i pierwszy chleb - tostowy ;) ale zawsze!
Zrobiłam kolejny tatuaż.
Randki na śniadanie rozpoczęliśmy właśnie w tym roku! I są moimi ulubionymi.
Spędziliśmy sporo czasu na spacerach z psem, odkrywając nowe lasy, pola i łąki - mam już swoje ulubione.
Widziałam wschód słońca - trzy razy!
Byłam nad naszym morzem zimą.
Poznałam nowych ludzi i zyskałam przyjaciółkę.
Uwierzyłam w swoje plany, śmielej marzę i nie zastanawiam się czy jest to kiedykolwiek możliwe, stałam się bardziej zorganizowana i staram się być mniej krytyczna wobec siebie samej. Jednak prym wiedzie tutaj akceptacja i wybaczenie. Akceptacja - samej siebie (w toku), przeszłości i życia które się wokół mnie toczy. To nie jest przyzwolenie i bierność, to jest spokój wobec tego czego zmienić nie mogę. Wybaczenie - głównie sobie, swoich dużych i małych błędów, wybaczanie sobie bezsilności i słabości.
Tyle się działo przez ostatnie 365dni mojego życia. Były też smutne chwile i niemiłe wiadomości, ale te albo mnie czegoś nauczyły, dodały siły albo o nich już zapomniałam.
A przede mną... mnóstwo niesamowitych przygód, cudownych przeżyć i emocji oraz nauka strzelania z łuku :D
p.s. babciu, kocham cię.
1 komentarze
Pisałam na IG, ale napiszę i tu - wszystkiego najlepszego :)
OdpowiedzUsuń